wtorek, 24 marca 2015

Czwarty: On tu jeszcze wróci

Gerard siedział w salonie, z pochyloną sylwetką, trzymając twarz w dłoniach, nerwowo szurając stopami po wypastowanej podłodze. Shakira z ciężkim i nierównym oddechem przechadzała się po pomieszczeniu, co jakiś czas pociągając nosem. Ręce założone miała na piersi, trzymając w jednej dłoni mokrą od łez chusteczkę. Oboje co jakiś czas swoje spojrzenia kierowali na bukiet słoneczników, który leżał na stole. Gdy usłyszał kolejne pociągnięcie nosem kochanki, natychmiast wstał i złapał za kwiaty, kierując kroki do drzwi wejściowych. Shakira tylko spojrzała na znikającą sylwetkę piłkarza i powoli za nim podążyła, Ciężko oddychając wyszedł za zewnątrz i ze złością podniósł pokrywkę z metalowego śmietnika, wrzucając do niego bukiet. Następnie szybkim marszem wrócił do domu, zastając Shakirę w przedpokoju, opierającą się o framugę w przejściu do salonu.
- Shaki, uspokój się, nic Ci ze mną nie grozi.. - wyszeptał, zamykając ją w swoich objęciach. Powoli go objęła i ponownie zaczęła płakać.
- Muszę zniknąć.. już nawet ty nie jesteś bezpieczny.. - wyszeptała próbując uwolnić się z uścisku chłopaka, jednak ten jej na to nie pozwolił. Jeszcze mocniej ją objął i pocałował w czubek głowy.
- Dla mnie liczy się twoje bezpieczeństwo i ja Ci je zapewnię. O mnie się nie martw, dobrze?
- Będę.. wiesz dlaczego? - spojrzała święcącymi się oczami w jego błękitne, które powoli rozpromieniał delikatny uśmiech, malujący się na ustach.
- Nie mam pojęcia.
- Chyba Cię kocham.. wiem, że nie powinnam.. - spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami jego guzikami od koszuli. - ale kocham. Zależy mi na twoim bezpieczeństwie, tak jak tobie na moim.
- Ja Ciebie też. - na dźwięk tych słów delikatnie się uśmiechnęła i wtuliła w jego klatkę piersiową. Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie, bujając się w swoich objęciach. Gerard gładził jej blond włosy z przymkniętymi oczami, delektując się się zapachem jej kokosowego szamponu do włosów. Shaki ciągle pozostawała wtulona, uwalniając się od wszystkich negatywnych emocji i złych myśli czy wspomnień. Wypuściła powietrze i ponownie podniosła wzrok, patrząc mu w oczy.
- Mogę dziś z tobą spać? - złożył delikatny pocałunek na jej czole i splótł ich dłonie.
- Oczywiście Słonko.

~ * ~

Noc przespali spokojnie, nie męczyły ich koszmary senne czy też bezsenność. Tak jak zasnęli do siebie wtuleni, tak też się obudzili, delikatnie się do siebie uśmiechając, następnie całując na dzień dobry. Zeszli do kuchni, parząc sobie kawę na śniadanie. Postanowili nie poruszać tematu jej prześladowcy. Ten dzień postanowili spędzić razem, po prostu ciesząc się sobą, korzystając z nieobecności narzeczonej.
- Kiedy pobierasz się z Taylor?
- 25 lipca, ale do ślubu nie dojdzie. - uśmiechnął się do kochanki, kładąc jej gołe nogi na swoich kolanach, delikatnie jeżdżąc palcami po ich długości, co wywołało u niej śmiech.
- Jesteś pewien? - próbowała zachować powagę, co jednak nie wychodziło, ponieważ Gerard zaczął ją łaskotać.
- Ciebie kocham. Z tobą chce być. - odpowiedział szeptem, składając pocałunki na jej nogach, nie tracąc kontaktu wzrokowego.
- Ja Ciebie też. - zaśmiała się i ujęła w dłoniach jego twarz. - ale czy jesteś tego pewien.. znamy się trzy dni Geri. Nie chcę byś przeze mnie rezygnował z kobiety, z którą jesteś już związany parę lat.. z którą jesteś zaręczony..
- Jeśli kochasz dwie osoby na raz, to wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochał tą pierwszą, t ta druga nigdy by się nie pojawiła. Johnny Depp. - uśmiechnął się do niej, co piosenkarka odwzajemniła. - to przeznaczenie. Nie przez przypadek wsiadłaś do mojego samochodu, nie przez przypadek właśnie mnie poprosiłaś o pomoc. To znak. - przez chwilę patrzyli sobie w oczy i już chcieli się pocałować, gdy usłyszeli dzwonek do drzwi. Gerard skradł buziaka Shakirze i delikatnie zdjął jej nogi ze swoich kolan i poszedł otworzyć. Shaki położyła się na kremowej sofie, uśmiechając się do siebie i patrząc w sufit. Jej uśmiech stawał się bledszy, gdy do jej uszu doszedł dźwięk znajomego głosu.
- Gerard Pique?
- We własnej osobie.. coś się stało?
- Jest u pana Shakira Mebarak?
- To zależy kto pyta. - Gerard niepewnie spojrzał na kobietę, stając w drzwiach. Poczuł na swoich bokach drobne dłonie i pod ich wpływem usunął się w drzwiach, przepuszczając w nich Kolumbijkę.
- Mama?
- Jezu, Kochanie! - kobieta zapłakała i zamknęła w mocnym uścisku swoją córkę, gładząc ją po włosach.
- Jak mnie znalazłaś?
- Twoje zdjęcia z tym mężczyzną są w każdej hiszpańskiej gazecie. - wyszlochała, gniewnie patrząc na piłkarza. - szukaliśmy Cie.. chcieliśmy prosić policje o pomoc, ale informacja w gazecie wystarczyła, by Cię odnaleźć. - pociągnęła nosem i ujęła twarz córki w dłoniach. - Antonio Cię wszędzie szuka.. nie zdajesz sobie sprawy przez co przechodzi. - Gerard chciał się odezwać, jednak Shakira szybko uwolniła się z objęć matki i położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, zwracając się do rodzicielki.
- Nie mów mu gdzie jestem.
- Co ty pleciesz Słonko, uciekłaś sprzed ołtarza..
- Wiem co robię. Obiecaj, że nic mu nie powiesz. - matka spojrzała na nią, ponownie zaczynając płakać.
- Był przy tobie jak cierpiałaś po stracie Luciano i waszego dziecka.. uspokajał Cię w każdą noc jak budziłaś się z krzykiem.. a ty teraz zdradzasz go z tym mężczyzną? Jak śmiesz..
- Wyjaśnię Ci. - w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy, dostrzegł je Gerard i objął ją jedną ręką. - porozmawiajmy. - Shaki gestem zaprosiła matkę do domu, jednak ta zaprzeczyła ruchem głowy i cofnęła się w tył.
- Tu nie ma nic do wyjaśniania.
- Ależ jest, mamo! - Stanęła przed nią, próbując złapać ją za ramiona. - to on zabił Luciano! To on zamordował nasze dziecko! - w tym momencie poczuła piekący ból na swoim policzku, na którym po chwili położyła dłoń. Matka patrzyła na nią z pogardą, by po chwili odwrócić się i odejść w kierunku samochodu. Gerard zrobił krok do przodu, jednak zatrzymała go ukochana, szarpiąc za jego koszulkę.
- Musimy uciekać.. - Zaszlochała, przytulając się do boku piłkarza. - ona mu powie, z resztą.. Antonio i tak wie gdzie nas szukać.. zabije nas..
- Idź się spakować, za godzinę wyjeżdżamy. - Shakira posłusznie skinęła głową i powoli udała się w kierunku schodów, prowadzących do sypialni, Gerard zamknął drzwi na klucz i nerwowo czochrając włosy, przeszedł do salonu. Cięzko oddychał i wypuszczając powietrze przeszedł się po pomieszczeniu, próbując poskładać myśli.
Musi ją chronić. Musi jej zapewnić bezpieczeństwo.
Gdzie mają uciec?
Do matki nie może, jest zakochana w Taylor i nie zaakceptuje jego kochanki.
Nie może wyjechać z Hiszpanii, będzie głośno na temat jego wyjazdu i Antonio ich odnajdzie.
Zdenerwowany usiadł na sofie i schował twarz w dłoniach. Długo pozostawał w tej pozycji zamykając oczy. Nogi samemu mu chodziły pod wpływem emocji, a dłonie z każdą sekundą coraz mocniej zasikał na głowie, palcami zaciskając skronie. Po chwili odsłonił oczy i spojrzał przed siebie.
- Ja pierdole.. - powoli podniósł się ze swojego miejsca i w panice rozejrzał się po salonie. Uważnie ocenił położenie każdego przedmiotu, każdego mebla. Oceniał prędkość wiatru za oknem, starał się dostrzec jak najwięcej szczegółów w ułamku sekundy.
Znalazł.
Uchylone drzwi tarasowe.
Podszedł do stolika na kawę i trzęsącą się dłonią chwycił bukiet ślubnych słoneczników Shakiry. Przecież zeszłej nocy wyrzucił je do śmietnika.
Nerwowo oddychając uważnie przyglądał się kwiatom i dostrzegł kawałek papieru.
Ręce nadal się trzęsły, serce nierówni biło.
Ponownie usiadł i odczytał jego treść.
"Jeszcze wrócę".
Gerard rzucił kwiaty na podłogę i zerwał się do biegu. Skierował swoje kroki na schody i w parę sekund znalazł się w sypialni.
Nie było jej.
- SHAKIRA!? - głos mu się załamywał, ręce, jak i całe ciało ogarnęły dreszcze, czuł ogromną gulę w gardle, czuł zimny pot na swoich plecach.
Biegał po całym piętrze i nigdzie nie umiał jej znaleźć..
- Tu jestem.. - usłyszał jej cichutki głos i dostrzegł jej sylwetkę, wyłaniającą się z łazienki w samym ręczniku. - chciałam się wykąpać przed wyjazdem, wszystko w porządku? - bez uprzedzenia wziął ją w ramiona i mocno objął. - Geri..co się dzieje?
- Nie mogę Cię stracić.. - wyszeptał i po chwili się rozpłakał. Nie pamiętał kiedy ostatnio z jego oczu wypłynęły łzy. Nie pamiętał kiedy tak bardzo się bał o osobę, którą kocha. - szybko się przebieraj i wyjeżdżamy. Jeszcze nie wiem gdzie, byle jak najszybciej i jak najdalej stąd.

________________________________________

Czytasz = komentujesz :)

Przed nami jeszcze epilog (: 
Nie będę się rozdrabniać pod tym rozdziałem xd mi się osobiście podoba :3
mam nadzieje, że wam też ^^

Do następnego! <3

sobota, 7 marca 2015

Trzeci: Krwiste Słoneczniki

Po usłyszeniu wstrząsającej historii, Gerard bez zapytania o zdanie Kolumbijki, wrócił z nią do siebie. Długo protestowała, jednak Hiszpan był nieugięty. Gdy Shakira zwinęła się na fotelu pasażera, Geri spojrzał na nią ukradkiem, wzrokiem pełnym współczucia. Nie próbował nawet wyobrazić sobie jak musi cierpieć. Ponownie skupił się na trasie i zacisnął dłonie na kierownicy. Obiecał sobie, że nie pozwoli jej skrzywdzić temu szaleńcowi, który na nią 'poluje'.
Wyłączył silnik będąc już na miejscu i wyciągnął kluczyk ze stacyjki, ponownie przenosząc na odwróconą w stronę okna piosenkarkę.
- Śpisz?
- Nie.. - wyszeptała i powoli opuściła samochód, zakładając ręce na piersi. Gerard głośno westchnął i podążał za nią wzrokiem. Ponownie zaciskając dłonie na kierownicy.
Myślał o niej.
Podziwiał to, że pomimo wszystkiego złego jeszcze się nie poddała i nadal walczy o szczęście. Dopiero teraz zrozumiał, że ją poznał, że to jest prawdziwa Shakira.
To nie ta zawsze uśmiechnięta i optymistyczna kobieta, która często udziela się w wywiadach, to nie ta ciesząca się muzyką piosenkarka, to jest kobieta ze zranionym sercem, która robi wszystko, by się nie rozsypać.. najbardziej bolało go to, że ponownie się zakochała, ale ukochanym okazał się kat z przeszłości.. czym sobie na to wszystko zasłużyła?
On nie chciał jej tylko pomóc, chciał być dla niej kimś więcej.. chciał być jej obrońcą, chciał, by poznała szczęście i bezpieczeństwo..
- Geri, wytłumaczysz mi dlaczego wróciłeś z Shakirą? - na głos narzeczonej wzdrygnął się i odchrząknął patrząc jej w oczy. Nie może powiedzieć jej prawdy. Shakira powierzyła mu sekret, którego on będzie starannie chronił tak jak Kolumbijka przez tyle lat.
- Widziałaś, jaka jest blada?
- I co w związku z tym?
- Jest chora i potrzebuje opieki.. - wybełkotał, wychodząc z samochodu, co również uczyliła Taylor.
- W takim razie cały mój plan w tej chwili runął. - Żachnęła się, zatrzaskując drzwi samochodu i powoli udając się w stronę domu.
- Jaki plan? - zapytał, podbiegając do niej i obejmując ją ramieniem.
- Dostałam propozycję koncertu w Maladze, liczyłam, że polecisz ze mną..
- Leć Skarbie, ja się nią zajmę.
- Pojawiła się Shakira i wszystko nam się psuje.
- Nic się nie psuje. Kiedy lecisz?
- Jutro rano. - odpowiedziała bardzo nieprzyjemnie i przekroczyła próg mieszkania. - ale zamówię lot na dziś. Baw się dobrze z twoją piosenkareczką. - wysyczała przez zaciśnięte zęby i zniknęła na schodach prowadzących do ich sypialni. Gerard oparł się na framugę w drzwiach i włożył ręce do kieszeni spodni, skupiając spojrzenie na podłodze.
Dlaczego informacja o wcześniejszym locie go nie zabolała?

~ * ~ 

Tak jak mówiła, tak odleciała.
Gerard zerwał się z samego rana i postanowił przyrządzić śniadanie dla siebie i swojej współlokatorki. Kroił właśnie chleb, nucąc jedną z jej piosenek, gdy usłyszał kroki na schodach.
- Hej. - wyszeptała i zasiadła do stołu. opatulając się kremowym swetrem.
- Dzień dobry. - obdarzył ją ciepłym uśmiechem i położył chleb na stół, gdzie były już pomidory, ogórki, jajka, kiełbaski, masło, papryka i wiele, wiele innych smakołyków, których na co dzień z rana nie spożywa.
- Chcesz wykarmić całą drużynę FC Barcelony? - cicho się zaśmiała, nakładając sobie sałatki na talerz. Gerardowi kąciki ust lekko się podniosły z myślą, że udało mu się wywołać u niej śmiech. Również nałożył sobie sałatki, następnie nalewając sobie soku.
- Jeśli mówiąc 'dróżna' masz na myśli siebie, to tak.
- To Taylor z nami nie zje? - zapytała, również nalewając sobie soku.
- Wczoraj w nocy gdy już spałaś, poleciała na koncert do Malagi.
- Pewnie będziesz tęsknił. - Uśmiechnęła się, co Gerard odwzajemnił, jednak nie udzielił odpowiedzi.
- Masz jakieś plany na dziś?
- Plany? - zapytała zdumiona, patrząc na niego nieco speszonym wzrokiem.
- Tak, plany. Może spędzimy razem dzień, poznamy się bliżej i w ogóle? - Shakira długo nie odpowiadała. Spuściła wzrok na talerz, powoli zabierając się do jedzenia. Gerard nie naciskał. Wziął do ręki słoik nutelli i zaczął smarować sobie kanapki. Reszta posiłku minęła w ciszy. Shakira gdy tylko zjadła, podniosła wzrok na Hiszpana.
- Nie oczekuje współczucia. Nie musisz się nade mną użalać, ja naprawdę tego nie chce..
- Shaki. - Gerard przerwał jej łagodnym głosem, skupiając się na jej załzawionych tęczówkach. - po prostu chcę żebyś mnie poznała i poczuła się swobodniej przez czas, gdy ze mną mieszkasz.
- Wyprowadzę się za niedługo.
- Nigdzie się nie wyprowadzisz. - serce mu szybciej zabiło na myśl, że miałaby być gdzieś sama, gdy ten morderca jest na wolności i najprawdopodobniej właśnie jej szuka. - tu jesteś bezpieczna.
- Jestem dorosła.
- Jestem facetem.
- I co w związku z tym? - piosenkarka mimowolnie się uśmiechnęła i spojrzała na czerwieniącego się piłkarza.
- No.. nie istotne, to co, spędzimy ten dzień razem? - Shakira cicho się zaśmiała i powoli udała się w kierunku schodów.
- Za godzinę będę gotowa.

~ * ~

Godzina zmieniła się w dwie, a znudzony czekaniem piłkarz siedział w salonie oglądając powtórkę meczu Barcy z Realem, który właśnie był transmitowany.
- Trochę mi głupio, że chodzę w ubraniach twojej narzeczonej.. - wyszeptała, przekraczając próg salonu, w zwiewnej kremowej sukience, która według Gerarda leżała na Kolumbijce lepiej, niż na Amerykance. Przez dłuższy czas się w nią wpatrywał, schodząc wzrokiem coraz niżej, co zaczęło krępować Shakirę. - Geri? - Hiszpan szybko wrócił wzrokiem do jej oczu i przeczesał nerwowo włosy.
- To kupimy dziś jakieś ubrania dla Ciebie, okey?
- Ale ja nie mam tu żadnych oszczędności..
- Ja kupię.
- Ale..
- Żadnego ale. - ciepło się uśmiechnął i zarzucił na ramiona skórzana kurtkę. - to jedziemy.

Cały dzień spędzili na mieście, chodząc po galeriach, wpadając na obiad do jednej z droższych restauracji, następnie wieczorem udając się do kina, na komedie romantyczną. Przez cały czas delektował się jej śmiechem, który echem odbijał się po jego uszach, jej głosem, który wypełniał jego wnętrze i dotykiem, którego zdecydowanie było za mało. On całkowicie zapomniał o narzeczonej, ona całkowicie zapomniała, że nie powinna flirtować z zaręczonym mężczyzną. Jednak przy nim zapominała o problemach i tak jak mówił, w końcu poczuła się swobodnie i co najważniejsze, poczuła się bezpiecznie. Przed północą wrócili do domu, trzymając się za ręce, czego żadne z nich nie zauważyło.
- Dziękuję Gerard za ten dzień, nie pamiętam kiedy się tak dobrze bawiłam.
- Ja również dziękuję. - spojrzeli po sobie i stopniowo uspokajali śmiech, patrząc sobie w oczy. Byli trzeźwi, więc nie było mowy o nieplanowanych zdarzeniach. Hiszpan powoli położył dłonie na tali piosenkarki, stanowczo ją do siebie przysuwając. Shakira zaśmiała się, następnie delikatnie całując Gerarda, pociągając go następnie za wargę. Gerard pogłębił pocałunek i zjechał dłońmi na jej pośladki, delikatnie je zaciskając.
- Chyba nie powinniśmy.. - w końcu wyszeptała z przymkniętymi oczami, powoli się odsuwając. Gerard jednak był silniejszy i ponownie ją do siebie przysunął, całując ją po szyi.
- To ja tu ustalam warunki co się powinno, a czego nie powinno. - oboje się zaśmiali, ponownie obdarzając się pocałunkami. - chciałbym Cie zobaczyć bez tej sukienki. - wyszeptał zachrypniętym głosem, szukając zamka na jej plecach. Właśnie w tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi. Spojrzeli po sobie, powoli się od siebie odsuwając.
- Kto to może być? - wyszeptała, łapiąc go za dłoń. Gerard ujął ją i delikatnie pocałował.
- Może idź do góry.
- Nie. Zostaje z tobą. - chwile milczeli, patrząc sobie w oczy. Shaki zacisnęła jego dłoń i razem udali się w kierunku drzwi. Przekręcił klucz w zamku i powoli je uchylił lecz nikogo za nimi nie było. Spojrzeli w dół. Na wycieraczce leżał bukiet kwiatów. Gerard schylił się po niego i cicho zaśmiał.
- Pewnie jakiś fan Taylor znowu podrzucił. - uśmiechnął się i położył kwiaty na komodę, zamykając drzwi na klucz.
- Gerard.. - usłyszał zapłakany głos kochanki i szybko na nią spojrzał. - to mój bukiet ślubny.. moje ślubne słoneczniki..


________________________________

BENG! 

Jest i trójeczka :3
Wybaczcie za taką moją słabą aktywność na blogerze, ale dużo się dzieje, niekoniecznie dobrego i czasem nie wyrabiam <333
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu o mnie pamięta i nie umiał si ę doczekać kolejnego rozdziału ^^


Do następnego ♥ akcja dopiero się rozkręca :))

Zapraszam na nowego bloga -> http://to-nie-koniec-zlo-czyha-za-rogiem-hp.blogspot.com