- Shaki, uspokój się, nic Ci ze mną nie grozi.. - wyszeptał, zamykając ją w swoich objęciach. Powoli go objęła i ponownie zaczęła płakać.
- Muszę zniknąć.. już nawet ty nie jesteś bezpieczny.. - wyszeptała próbując uwolnić się z uścisku chłopaka, jednak ten jej na to nie pozwolił. Jeszcze mocniej ją objął i pocałował w czubek głowy.
- Dla mnie liczy się twoje bezpieczeństwo i ja Ci je zapewnię. O mnie się nie martw, dobrze?
- Będę.. wiesz dlaczego? - spojrzała święcącymi się oczami w jego błękitne, które powoli rozpromieniał delikatny uśmiech, malujący się na ustach.
- Nie mam pojęcia.
- Chyba Cię kocham.. wiem, że nie powinnam.. - spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami jego guzikami od koszuli. - ale kocham. Zależy mi na twoim bezpieczeństwie, tak jak tobie na moim.
- Ja Ciebie też. - na dźwięk tych słów delikatnie się uśmiechnęła i wtuliła w jego klatkę piersiową. Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie, bujając się w swoich objęciach. Gerard gładził jej blond włosy z przymkniętymi oczami, delektując się się zapachem jej kokosowego szamponu do włosów. Shaki ciągle pozostawała wtulona, uwalniając się od wszystkich negatywnych emocji i złych myśli czy wspomnień. Wypuściła powietrze i ponownie podniosła wzrok, patrząc mu w oczy.
- Mogę dziś z tobą spać? - złożył delikatny pocałunek na jej czole i splótł ich dłonie.
- Oczywiście Słonko.
~ * ~
Noc przespali spokojnie, nie męczyły ich koszmary senne czy też bezsenność. Tak jak zasnęli do siebie wtuleni, tak też się obudzili, delikatnie się do siebie uśmiechając, następnie całując na dzień dobry. Zeszli do kuchni, parząc sobie kawę na śniadanie. Postanowili nie poruszać tematu jej prześladowcy. Ten dzień postanowili spędzić razem, po prostu ciesząc się sobą, korzystając z nieobecności narzeczonej.
- Kiedy pobierasz się z Taylor?
- 25 lipca, ale do ślubu nie dojdzie. - uśmiechnął się do kochanki, kładąc jej gołe nogi na swoich kolanach, delikatnie jeżdżąc palcami po ich długości, co wywołało u niej śmiech.
- Jesteś pewien? - próbowała zachować powagę, co jednak nie wychodziło, ponieważ Gerard zaczął ją łaskotać.
- Ciebie kocham. Z tobą chce być. - odpowiedział szeptem, składając pocałunki na jej nogach, nie tracąc kontaktu wzrokowego.
- Ja Ciebie też. - zaśmiała się i ujęła w dłoniach jego twarz. - ale czy jesteś tego pewien.. znamy się trzy dni Geri. Nie chcę byś przeze mnie rezygnował z kobiety, z którą jesteś już związany parę lat.. z którą jesteś zaręczony..
- Jeśli kochasz dwie osoby na raz, to wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochał tą pierwszą, t ta druga nigdy by się nie pojawiła. Johnny Depp. - uśmiechnął się do niej, co piosenkarka odwzajemniła. - to przeznaczenie. Nie przez przypadek wsiadłaś do mojego samochodu, nie przez przypadek właśnie mnie poprosiłaś o pomoc. To znak. - przez chwilę patrzyli sobie w oczy i już chcieli się pocałować, gdy usłyszeli dzwonek do drzwi. Gerard skradł buziaka Shakirze i delikatnie zdjął jej nogi ze swoich kolan i poszedł otworzyć. Shaki położyła się na kremowej sofie, uśmiechając się do siebie i patrząc w sufit. Jej uśmiech stawał się bledszy, gdy do jej uszu doszedł dźwięk znajomego głosu.
- Gerard Pique?
- We własnej osobie.. coś się stało?
- Jest u pana Shakira Mebarak?
- To zależy kto pyta. - Gerard niepewnie spojrzał na kobietę, stając w drzwiach. Poczuł na swoich bokach drobne dłonie i pod ich wpływem usunął się w drzwiach, przepuszczając w nich Kolumbijkę.
- Mama?
- Jezu, Kochanie! - kobieta zapłakała i zamknęła w mocnym uścisku swoją córkę, gładząc ją po włosach.
- Jak mnie znalazłaś?
- Twoje zdjęcia z tym mężczyzną są w każdej hiszpańskiej gazecie. - wyszlochała, gniewnie patrząc na piłkarza. - szukaliśmy Cie.. chcieliśmy prosić policje o pomoc, ale informacja w gazecie wystarczyła, by Cię odnaleźć. - pociągnęła nosem i ujęła twarz córki w dłoniach. - Antonio Cię wszędzie szuka.. nie zdajesz sobie sprawy przez co przechodzi. - Gerard chciał się odezwać, jednak Shakira szybko uwolniła się z objęć matki i położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, zwracając się do rodzicielki.
- Nie mów mu gdzie jestem.
- Co ty pleciesz Słonko, uciekłaś sprzed ołtarza..
- Wiem co robię. Obiecaj, że nic mu nie powiesz. - matka spojrzała na nią, ponownie zaczynając płakać.
- Był przy tobie jak cierpiałaś po stracie Luciano i waszego dziecka.. uspokajał Cię w każdą noc jak budziłaś się z krzykiem.. a ty teraz zdradzasz go z tym mężczyzną? Jak śmiesz..
- Wyjaśnię Ci. - w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy, dostrzegł je Gerard i objął ją jedną ręką. - porozmawiajmy. - Shaki gestem zaprosiła matkę do domu, jednak ta zaprzeczyła ruchem głowy i cofnęła się w tył.
- Tu nie ma nic do wyjaśniania.
- Ależ jest, mamo! - Stanęła przed nią, próbując złapać ją za ramiona. - to on zabił Luciano! To on zamordował nasze dziecko! - w tym momencie poczuła piekący ból na swoim policzku, na którym po chwili położyła dłoń. Matka patrzyła na nią z pogardą, by po chwili odwrócić się i odejść w kierunku samochodu. Gerard zrobił krok do przodu, jednak zatrzymała go ukochana, szarpiąc za jego koszulkę.
- Musimy uciekać.. - Zaszlochała, przytulając się do boku piłkarza. - ona mu powie, z resztą.. Antonio i tak wie gdzie nas szukać.. zabije nas..
- Idź się spakować, za godzinę wyjeżdżamy. - Shakira posłusznie skinęła głową i powoli udała się w kierunku schodów, prowadzących do sypialni, Gerard zamknął drzwi na klucz i nerwowo czochrając włosy, przeszedł do salonu. Cięzko oddychał i wypuszczając powietrze przeszedł się po pomieszczeniu, próbując poskładać myśli.
Musi ją chronić. Musi jej zapewnić bezpieczeństwo.
Gdzie mają uciec?
Do matki nie może, jest zakochana w Taylor i nie zaakceptuje jego kochanki.
Nie może wyjechać z Hiszpanii, będzie głośno na temat jego wyjazdu i Antonio ich odnajdzie.
Zdenerwowany usiadł na sofie i schował twarz w dłoniach. Długo pozostawał w tej pozycji zamykając oczy. Nogi samemu mu chodziły pod wpływem emocji, a dłonie z każdą sekundą coraz mocniej zasikał na głowie, palcami zaciskając skronie. Po chwili odsłonił oczy i spojrzał przed siebie.
- Ja pierdole.. - powoli podniósł się ze swojego miejsca i w panice rozejrzał się po salonie. Uważnie ocenił położenie każdego przedmiotu, każdego mebla. Oceniał prędkość wiatru za oknem, starał się dostrzec jak najwięcej szczegółów w ułamku sekundy.
Znalazł.
Uchylone drzwi tarasowe.
Podszedł do stolika na kawę i trzęsącą się dłonią chwycił bukiet ślubnych słoneczników Shakiry. Przecież zeszłej nocy wyrzucił je do śmietnika.
Nerwowo oddychając uważnie przyglądał się kwiatom i dostrzegł kawałek papieru.
Ręce nadal się trzęsły, serce nierówni biło.
Ponownie usiadł i odczytał jego treść.
"Jeszcze wrócę".
Gerard rzucił kwiaty na podłogę i zerwał się do biegu. Skierował swoje kroki na schody i w parę sekund znalazł się w sypialni.
Nie było jej.
- SHAKIRA!? - głos mu się załamywał, ręce, jak i całe ciało ogarnęły dreszcze, czuł ogromną gulę w gardle, czuł zimny pot na swoich plecach.
Biegał po całym piętrze i nigdzie nie umiał jej znaleźć..
- Tu jestem.. - usłyszał jej cichutki głos i dostrzegł jej sylwetkę, wyłaniającą się z łazienki w samym ręczniku. - chciałam się wykąpać przed wyjazdem, wszystko w porządku? - bez uprzedzenia wziął ją w ramiona i mocno objął. - Geri..co się dzieje?
- Nie mogę Cię stracić.. - wyszeptał i po chwili się rozpłakał. Nie pamiętał kiedy ostatnio z jego oczu wypłynęły łzy. Nie pamiętał kiedy tak bardzo się bał o osobę, którą kocha. - szybko się przebieraj i wyjeżdżamy. Jeszcze nie wiem gdzie, byle jak najszybciej i jak najdalej stąd.
________________________________________
Czytasz = komentujesz :)
Przed nami jeszcze epilog (:
Nie będę się rozdrabniać pod tym rozdziałem xd mi się osobiście podoba :3
mam nadzieje, że wam też ^^
mam nadzieje, że wam też ^^
Do następnego! <3