Czasem zwykłe, przypadkowo spotkane osoby potrafią nieźle namieszać w życiu. Nie planują tego, ale to samo wychodzi, po prostu tak miało być. Spotykają się i patrząc sobie pierwszy raz w oczy wiedzą, że to, co do tych czas wydawało im się uporządkowane, tak naprawdę jest w trakcie budowy. Nieświadomie zaprasza tą osobę do swojego życia i pomaga jej w przemeblowaniu. Człowiek nie ma na to wpływu, wszystko jest z góry zaplanowane..
Serce nerwowo uderzało o jego klatkę piersiową, a oddech wydawał się przyspieszać. Po czole zaczynały mu spływać kropelki potu, który był efektem stresu. Kątem oka przyglądał się zapłakanej piosenkarce. Łzy od piętnastu minut strumieniami spływały po jej policzkach i ich wytwarzanie zdawało się nie mieć końca. Siedziała skulona na miejscu pasażera, co jakiś czas wypowiadając szeptem słowa niedowierzania i załamania. Gerard był w szoku. Bał się zapytać Kolumbijki o przyczynę jej obecnego stanu, ponieważ po usłyszanym pytaniu, jej rozpacz mógłby się nasilić. Spojrzał na nią i dostrzegł, jak wyciera zapłakane oczy do białej sukni ślubnej, gdzie natychmiast zrobiły się plamy od tuszu i kredki. Mina mu zbledła i była pełna współczucia. Zacisnął dłonie na kierownicy i skupił się na drodze.
Właśnie..
Jak długo zamierza towarzyszyć mu w podróży? Ma ją zabrać do siebie? Jego dziewczyna by tego nie zniosła. Nie ma drugiej tak chorobliwie zazdrosnej kobiety jak ona.
- Przepraszam.. - niepewnie wyszeptał w jej kierunku, zatrzymując się na stacji paliw. Gdy poczuł na sobie jej pełen bólu wzrok, głośnio westchnął i spojrzał na nią wzrokiem pełnym współczucia. - gdzie panią zawieść?
- Gdziekolwiek.. jak najdalej stąd.. - ponownie odwróciła wzrok i skupiła go na krajobrazie za szybą.
Nie mógł jej zawieść "gdziekolwiek", równie dobrze mógłby jej kazać opuścić samochód i zostawić ją tu, całkiem samą, sześćdziesiąt kilometrów na wschód od bazyliki La Merce. Spod bazyliki, pod którą doszło do ich dziwnego spotkania. Jednak coś w sercu kazało mu jej pomóc, nie mógł jej tak po prostu porzucić.
- Ma się pani gdzie podziać?
- Shakira, żadna pani. - blado się uśmiechnęła i wyciągnęła w jego kierunku swoją zgrabną dłoń, którą on delikatnie uścisnął.
- Gerard. - zapanowała chwila ciszy, która z każdą sekundą stawała się kłopotliwa. - więc.. - zaczął nerwowo chrząkając. - może zabiorę Cię do siebie? Spokojnie, mam duży dom! - szybko dodał widząc zażenowanie w jej zapłakanych oczach. - jeśli nie chcesz, to nie ja tylko.. no, chce pomóc..
- To nie będzie kłopot?
- Nie. - skłamał, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Bardzo Ci dziękuję Gerard. - wyszeptała, ponownie zwijając się na miejscu pasażera i opierając się o szybę. Hiszpan spojrzał na nią i ponownie dostrzegł łzy w jej oczach.
- Przed nami długa droga.. może porozmawiamy? - nie zdążył ugryźć się w język, ale Shakira bardzo go intrygowała. Wymienili krótkie spojrzenia i Shakira lekko podniosła się na fotelu.
- Jestem Shakira Mebarak i uciekłam sprzed ołtarza. - próbowała się uśmiechnąć, ale niestety, bez zamierzonego efektu. Gerard wyrozumiale skinął głową i przekręcił klucz w stacyjce.
- Zdrzemnij się, za trzy godziny powinniśmy być na miejscu. - dostrzegł, jak jej głowa lekko się poruszyła, na wznak, że przyjmuje jego propozycję. Kurczowo założyła ręce na piersi i myślała. Starała się pozbierać wszystko w całość.
Czy chciała?
Nie, tak naprawdę chciała się mylić.. ale było za dużo elementów, które pasowały do siebie idealnie..
~ * ~
Przebudziła się, gdy samochód gwałtownie zahamował i zatrzymał się przed dość dużą willą. Przeciągnęła się na swoim miejscu i zaspanymi, jak i podkrążonymi oczami, spojrzała na swojego wybawce.
- Przepraszam, nie miałam tak gwałtownie hamować.
- Przepraszam, nie miałam tak gwałtownie hamować.
- Jestem piłkarzem. - puścił jej oczko i pomógł pokonać schody, które prowadziły do głównego wejścia.
- Przepraszam, ostatnio dość słabo orientuję się w świecie.
- O tobie świat tak jakby na trzy lata zapomniał.. ani jednej nowej piosenki, nagranej płyty, koncertu.. Shakira ucichła. - uśmiechnął się do niej, ale uśmiech szybko zbledł, gdy zatopił się w jej brązowych, zapłakanych tęczówkach. Te oczy skrywały wiele tajemnic, ale nie zamierzał o nie pytać, jeszcze nie teraz. - zapraszam do środka. Wykąpiesz się, a ja przygotuję Ci jakieś ubrania i coś do jedzenia.
- Rozumiem, że masz dziewczynę?
- Tak, od pięciu miesięcy. - delikatnie się uśmiechnął i zaprowadził Kolumbijkę do łazienki na piętrze.
- Znana tak jak ty, czy to raczej nie jest osoba publiczna?
- Taylor Swift, kojarzysz?
- Oczywiście! Ma bardzo ciekawy głos. - odwzajemniła uśmiech i przyglądała się fotografiom, które wisiały na ścianie w korytarzu na piętrze. Wszędzie widziała piłkarza u boku piosenkarki. - ładnie razem wyglądacie. - Gerard zignorował komplement Shakiry i wskazał na pokój, który znajdował się na końcu korytarza.
- Tutaj będzie Twoja sypialnia. Zaraz obok jest łazienka.
- Bardzo dziękuję Gerard.. oboje wiemy, że nie musiałeś mi pomagać. - puścił jej oczko i na chwilę zniknął w jednym z pokoi, który okazał się garderobą.
- Wydaje mi się, że nosicie ten sam rozmiar. - Shakira odebrała z rąk piłkarza ubrania i delikatnie się ukłoniła.
~ * ~
Wysiadła z samochodu i w pośpiechu wbiegła po schodach. Włosy rozwiewał i plątał jej ciepły jak i suchy wiatr, który tak bardzo lubiła. Poprawiła torebkę na ramieniu i będąc już przed drzwiami ściągnęła czerwone szpilki i wzięła je do ręki. Szeroko się uśmiechając, idąc na palcach przekroczyła próg salonu i dostrzegła rozłożonego na kanapie chłopaka, który w stu procentach poświęcił się grze na Xboxie. Rzuciła buty na podłogę i przytuliła piłkarza od tyłu.
- Jezu, jak ja tęskniłam! - zaczęła całować jego szyję i policzka, szeroko się przy tym uśmiechając. Gerard również się uśmiechał, odwrócił się i złożył na ustach dziewczyny soczysty pocałunek.
- Ja tęskniłem bardziej.
- Miesiąc bez Ciebie był dla mnie jak wieczność..
- To już przeszłość, najważniejsze jest to, że teraz jesteśmy razem.
- Do tego całkiem sami. - przygryzła wargę i obeszła kanapę, siadając na kolanach chłopaka.
- Taylor, muszę Ci coś powiedzieć. - ułożył sobie dziewczynę wygodnie na kolanach i spojrzał jej w oczy. - spokojnie, nie patrz na mnie jak na morderce. - zaczął się śmiać i by uspokoić dziewczynę, delikatnie ją pocałował. - nie jesteśmy sami.
- Nie rozumiem? - Amerykanka usiadła obok Hiszpana i wpatrywała się w niego z zainteresowaniem.
- Shakira śpi w sypialni dla gości. - był opanowany i przygotowany na awanturę ze strony zazdrosnej dziewczyny.
- I mówisz to z takim spokojem? Co ona tutaj robi?
- Uciekła sprzed ołtarza i błagała mnie, bym ją stamtąd zabrał. Nie miała się gdzie podziać, więc zaproponowałem jej nocleg u nas do czasu, aż sobie czegoś nie znajdzie. - Taylor wpatrywała się w chłopaka z niedowierzaniem. Podniosła się z kanapy i z góry na niego spojrzała.
- Może ja wam przeszkadzam, co? Nie cieszysz się, że wróciłam z trasy koncertowej, nawet kolacji nie przygotowałeś.. a ostatnio zrobiłeś..
- Nie wiedziałem, że dziś przyjeżdżasz i przestań histeryzować, kocham Cię. - przyciągnął blondynkę do siebie i namiętnie pocałował.
- Ale załatwiłeś to, co miałeś załatwić, prawda?
- Tak Skarbie, nasz ślub odbędzie się w bazylice La Marce, tak jak sobie życzyłaś.
- No to już się na Ciebie nie gniewam. - ponownie złączyli swoje usta w pocałunku, następnie położyli się na kanapie i będąc w swoich objęciach, zaczęli rozmawiać na temat minionego miesiąca.
- No to już się na Ciebie nie gniewam. - ponownie złączyli swoje usta w pocałunku, następnie położyli się na kanapie i będąc w swoich objęciach, zaczęli rozmawiać na temat minionego miesiąca.
Całej sytuacji przyglądała się Kolumbijka, która po przebudzeniu, postanowiła zejść do kuchni, ale bała się spotkania z dziewczyną Gerarda. Uprzedzał ją, że jest bardzo o niego zazdrosna i miała na to teraz żywe dowody. Z bladym uśmiechem wpatrywała się w szczęśliwie zakochanych w sobie ludzi.. zastanawiała się, czy kiedykolwiek jeszcze doczeka takiego szczęścia, jakim jest miłość.
__________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Żenada, z każdą kolejną linijką rozdział jest jeszcze gorszy :')